Nasza strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić Ci najlepsze doświadczenie podczas przeglądania. Pliki cookies są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim urządzeniu. Są one wykorzystywane do zapamiętywania preferencji użytkownika oraz analizowania ruchu na stronie.
Od 18 kwietnia Stal Stalowa Wola w rozgrywkach II ligi zdobyła aż 18 punktów i jest blisko utrzymania. Spora w tym zasługa Sebastiana Łętochy, który jako zmiennik w drużynie prowadzonej przez ojca Krzysztofa zdobył pięć bramek, a ostatnio zaliczył hat-tricka. – Ojciec jest bardzo surowy wobec mnie – przyznaje napastnik. – Ale za te trzy gole będzie nagroda – zapowiada trener.
W połowie kwietnia Stal była w strefie spadkowej. Od tej pory przegrała tylko jedno spotkanie, dwa zremisowała, a pięć wygrała. Dzięki temu uciekła ze strefy spadkowej i jest już niemal pewna utrzymania. Spora w tym zasługa Sebastiana Łętochy. Gdy wchodził na boisko jako zmiennik i strzelał gole, Stal zdobywała punkty. Tak było w meczu z Radomiakiem, w którym zdobył bramkę na wagę remisu (2:2). Tak było w spotkaniu z ŁKS – w Łodzi strzelił zwycięskiego gola w 87 minucie. Najlepszy występ zanotował w ostatniej kolejce. W ciągu 12 minut zaliczył hat-tricka, a Stal pokonała jednego z rywali w walce o utrzymanie, ROW Rybnik, 4:0. W meczu z Gwardią w Koszalinie zdobył bramkę na 2:1 dla Stali.
Sebastian Łętocha częściej w zespole swojego ojca jest rezerwowym – 13 razy wchodził z ławki na 24 występy. Bramki (w sumie sześć w tym sezonie) zdobył tylko jako zmiennik. – Czasem jest łatwo prowadzić syna, a czasem trudno. Jak to w życiu. O tym, czy zagra, najczęściej decyduję na podstawie dyspozycji ostatnich dni. To zwykle zależy od planu na mecz, przeciwnika, jakich piłkarzy potrzebuję do realizacji taktyki – wyjaśnia trener Krzysztof Łętocha. – W ostatniej kolejce to było dla nas niezwykle ważne spotkanie. Potrzebowaliśmy punktów, by oddalić się od strefy spadkowej. Było 1:0, gdy wpuściłem syna. Pięknie mi się odpłacił, już w kilku spotkaniach ratował nam skórę. Wchodził jako rezerwowy i strzelał ważne gole – przyznaje.
– Wchodzę na boisko, robię to co do mnie należy i chyba wywiązuję się z zadania. Daję radość nie tylko sobie, tacie, ale całej drużynie i kibicom. Hat-trick z ROW? Pomogły mi dwie czerwone kartki dla rywali. Zrobiło się więcej miejsca na boisku i trzy razy byłem sam na sam. Za każdy razem uderzyłem inaczej i się udało. Trzeba trochę cierpliwości, by zwieść bramkarza – tłumaczy Sebastian Łętocha.
Obaj przyznają, że zdarzają się nieprzychylne komentarze typu: „Gra, bo ojciec go faworyzuje”. Nie przejmują się tym. – Jeśli wynik się dobrze układa, to wszyscy są pozytywnie nastawiani i chwalą, kiedy wpuszczam Sebastiana – mówi trener Stali. – To nie jest wcale takie zawsze łatwe i przyjemne, bo zdarzają się nieprzychylne komentarze. Jednak podchodzę profesjonalnie i nie zważam na takie sprawy. Nie jestem pierwszym synem, który gra u ojca-trenera. Jeżeli nie widzi mnie w składzie i sadza na ławce, nie mam z tym żadnego problemu. A jak mnie wystawi, to staram się pokazać, że miał rację – dodaje napastnik Stali.
Sebastian Łętocha przyznaje, że ojciec jest bardzo krytyczny wobec niego. Rzadko chwali, raczej wytyka błędy. – Jest bardzo surowy wobec mnie. Najczęściej słyszę: „Stać cię na więcej” lub „Możesz grać lepiej”. Nie zniechęca mnie to, ale motywuje. Co powiedział po hat-tricku? Dobrze, że mnie wpuścił i fajnie, że strzeliłem trzy gole. Radość była raczej stonowana – przyznaje Sebastian Łętocha. – W duchu na pewno się cieszył. Kiedyś grałem w Stali Mielec, a tata prowadził Stal Rzeszów. Strzeliłem dwie bramki i wygraliśmy 4:1. Wtedy usłyszałem, że zagrałem super – dodaje.
Trener Łętocha przyznaje, że jest krytyczny wobec syna i nie szczędzi mu uwag. Zapowiada jednak, że czeka na syna nagroda w najbliższym meczu. – Mamy kiedy pogadać, bo jeździmy razem z Mielca do Stalowej Woli na treningi. Myślę, że wyciąga wnioski z tego, co mu mówię. Nie zawsze pasuje do mojej koncepcji i dlatego zaczyna na ławce. Ale są mecze, w których uważam, że napastnik o jego cechach jest mi potrzebny od początku. Nie, syn nie prosi mnie, bym go wpuścił od pierwszej minuty – śmieje się szkoleniowiec. – Poza tym staram się stawiać od pierwszej minuty na tych napastników, którzy w poprzednim meczu strzelili gole. I tak było z ROW. Przeciwko Legionovii gole zdobyli Trubeha i Gębalski, więc zagrali od początku. Wszedł Sebastian, strzelił trzy gole, więc w najbliższej kolejce wyjdzie od pierwszej minuty. To będzie nagroda dla syna– zapowiada.